Dzisiaj odrobinę dłużej, niż zazwyczaj ;)
Z ulgą stwierdzam, że Horyzont Zdarzeń został oceniony przez Lilliy Potter na 23 punkty z 25 możliwych! ;) <LINK>
Postanowiłam rozwinąć odrobinę akcję, mam nadzieję, że będzie się podobało :P Matura za miesiąc, więc jest za dużo czasu, trzeba pisać opowiadanie xD
Liczę się z każdym Waszym komentarzem ;)
Zapraszam!
___________________________
Hermionie
kilka razy nadarzyła się okazja, żeby zobaczyć gabinet dyrektora podczas
urzędowania Albusa Dumbledore’a. Okoliczności nie zawsze były sprzyjające,
jednak mimo to za każdym razem Gryfonka była pod wrażeniem wystroju i magii
tego miejsca. Zastanawiała się, jak bardzo gabinet zmienił się od czasu objęcia
stanowiska przez Minerwę McGonagall i wręcz nie mogła opanować ciekawości, kierując
się w stronę gargulca, od wieków strzeżącego wejścia przed nieproszonymi
gośćmi. Doszła także do wniosku, że McGonagall nigdy nie będzie tak kreatywna w
tworzeniu niezwykłych haseł jak jej poprzednik. Tym razem więc, kiedy
dziewczyna znalazła się przed monumentalną figurą, zamiast nazwy słodyczy,
powiedziała:
- Siła
rozumu.
Gargulec
natychmiast zareagował i umożliwił jej pokonanie kręconych schodów. Stanęła
więc przed drzwiami, na których wyryto subtelnymi złotymi literami imię i
nazwisko dyrektorki. Zapukała, po czym weszła do środka.
Gabinet
wydawał się zdecydowanie większy i bardziej przestronny, kiedy usunięto z niego
nadmiar przeróżnych fikuśnych, magicznych sprzętów. Zamiast tego pod oknami i
wszędzie na podłodze piętrzyły się poukładanie w równe kolumny stosy magicznych
ksiąg, których Hermiona nigdy w życiu nie widziała, poczuła więc podniecenie,
kiedy przyglądała się oprawionym w skóry woluminom. Zrezygnowała z początkowego
zamiaru, aby otworzyć jedną z nich i chociaż zajrzeć do środka, kiedy spostrzegła
karcący wzrok Dumbledore’a, który łypał na nią z jednego z portretów byłych
dyrektorów Hogwartu. Po chwili oczekiwania wreszcie spostrzegła postać profesor
McGonagall, zbliżającej się w jej stronę z uśmiechem na ustach. Miała na sobie
szmaragdową czatę, jednak pozbawiona była swojego tradycyjnego okrycia głowy,
jakim była nieodłączna czarna tiara. Dyrektorka zajęła miejsce za dębowym
biurkiem i wskazała jej miejsce naprzeciwko siebie.
- Chciała
mnie pani widzieć, pani profesor.
-
Przechodząc od razu do sedna sprawy, Hermiono, pan Draco Malfoy pojawił się u
mnie dzisiaj z rana, informując mnie o twojej ostatniej nocnej wyprawie po
zamku. Naturalnie zobowiązałam się do ukarania cię w odpowiedni sposób.
Szczerze mówiąc, bardziej martwi mnie jednak co on tam robił, zwłaszcza po
wydarzeniach z końca zeszłego roku, kiedy do Hogwartu wdarli się Śmierciożercy.
Mam na oku młodego Malfoya, jednak nie potrafię pilnować go przez cały czas.
Przyjdź do mnie Hermiono, jeśli dowiesz się czegoś więcej – powiedziała,
spoglądając na nią zatroskana.
-
Oczywiście, jaka jest więc moja kara? – zapytała wprost Hermiona, wzdychając.
- Nie bądź
śmieszna, Hermiono. – McGonagall zaśmiała się i machnęła ręką. – Nie dałam
szlabanu Draco, więc czemu miałabym karać ciebie? – zapytała, spoglądając na
nią z sympatią. – Miałam zamiar właściwie zapytać, czy nie chciałabyś
porozmawiać ze mną o swoim nowym odkryciu – powiedziała, opierają się o blat
biurka.
Gryfonka
szerzej otworzyła oczy, wyrażając swoje zdziwienie.
- Na swoje usprawiedliwienie
chcę powiedzieć, że mieliśmy zamiar to zgłosić z Harry’m. Skąd właściwie pani o
tym wie?
- Przyznaję,
że od momentu objęcia stanowiska dyrektora, wykorzystuję środki, które Albus
stosował, żeby mieć w zamku więcej źródeł informacji, niż tylko jedna para oczu
i uszu. – Uśmiechnęła się tajemniczo.
- Czy może
mi pani powiedzieć, jak to możliwe, że nikt nie odkrył tego przejścia
wcześniej? – zapytała Hermiona, z naciskiem wypowiadając słowo „nikt”.
- Jesteś
roztropną czarownicą i na pewno w ciągu lat, które tu spędziłaś, zorientowałaś
się, że w Hogwarcie nic nie jest logiczne. Nie potrafię odpowiedzieć ci na to
pytanie, ponieważ nie wiem, kiedy ten tunel powstał. Być może jest tu od
początku, a być może pojawił się całkiem niedawno. – McGonagall oparła
podbródek na rękach i spojrzała na Hermionę wyczekująco.
- Czyli jak,
ktoś normalnie sobie tutaj teraz siedzi i wykuwa tajne przejścia? – Gryfonka
potrząsnęła lekko burzą loków, zdając sobie sprawę z absurdalności tego
stwierdzenia.
Dziewczyna
była bardzo zaskoczona, a wręcz poczuła się urażona, kiedy starsza czarownica
głośno roześmiała się perlistym śmiechem.
- Wiesz
Hermiono, Hogwart ma niezliczoną ilość tajemnic, ale jedną największą. –
Uniosła palec wskazujący ku górze. - Przez cały czas się zmienia. Lata temu
przestałam się zastanawiać, dlaczego. Mądrzejsi ode mnie także starali się
znaleźć powód, jednak żadnemu z nich się nie udało. Może było tak od samego
początku, a może stało się to za sprawą magii, którą przez setki lat zamek
nasiąkał. Na pewno słyszałaś o przejściu za posągiem garbatej wiedźmy, które
zawaliło się jakiś czas temu. Sprawdzałam je ostatnio i ku mojemu zaskoczeniu
odkryłam, że zniknęło. Całkowicie – podkreśliła dyrektorka, po czym w
zamyśleniu przeczesała włosy.
- Pani
profesor, nie sądzi pani, że powinniśmy jakoś kontrolować to przejście?
Przecież na chwilę obecną jest to najłatwiejsza droga dostania się do zamku
niezauważonym. Śmierciożercy mogą wprowadzić w ten sposób do Hogwartu całą
armię. – Hermiona nerwowo zamrugała oczami.
- To nie ma
najmniejszego znaczenia, dziecko. Jeśli ten tunel powstał niedawno, być może
Hogwart chce nas ochronić i dać nam możliwość ucieczki w obliczu nadciągającego
zagrożenia. Wiesz, dlaczego Draco Malfoy wprowadził swoich pobratymców przy
pomocy magicznej szafki, skoro teoretycznie dużo prościej byłoby dostać się
tutaj przez jeden z podziemnych tuneli? Ponieważ zwyczajnie nie mógł. Hogwart
nigdy z własnej woli nie wprowadzi w swoje mury kogoś, kto ma złe intencje.
Ukryte przejścia w zamku nie otworzą się dla żadnego Śmierciożercy –
odpowiedziała, lekko uderzając dłonią w blat biurka.
- To …
niesamowite. – Pokręciła głową, analizując wszystko, co powiedziała McGonagall.
- Magia
nigdy nie jest logiczna. Inaczej nie byłaby magią – stwierdziła dyrektorka.
W głowie
Hermiony pojawiła się wątpliwość:
- Pani
profesor …
- Tak,
Hermiono? – Czarownica spojrzała na dziewczynę z troską.
- Gdzie
właściwie jest teraz … Snape?
McGonagall
wcale nie wydawała się być zaskoczoną pytaniem. Wyjątkowe było tylko to, że po
raz pierwszy nie poprawiła Gryfonki, kiedy ta nie użyła formy grzecznościowej w
stosunku do nauczyciela. Westchnęła tylko i zacisnęła wargi:
- Bardzo
chciałabym to wiedzieć. Wciąż łudzę się, że Albus wiedział co robi, ufając
Severusowi, chociaż wiem, że nie ma to najmniejszego sensu.
Nagle rozległo
się głośne łomotanie do drzwi. Obie kobiety natychmiast obróciły się w ich
stronę. Wrota otworzyły się ze złowieszczym skrzypnięciem i do gabinetu weszła
profesor Spector. Wyglądała na spiętą, na jej czole widniały pojedyncze krople
potu, a spokojne zazwyczaj oczy błędnym wzrokiem wodziły po twarzy dyrektorki.
Jej oddech był płytki, zdawało się, że biegła.
- Minerwo,
Umbridge. Dolores Umbridge jest w szkole – powiedziała, z trudem łapiąc
powietrze w płuca.
- Czego tu
chce? Moja szkoła jest ostatnim miejscem, w którym jest mile widziana – McGonagall
odpowiedziała jej stanowczo, powoli wstając z fotela.
-
Przywrócono ją na stanowisko, Ministerstwo zostało opanowane przez
Śmierciożerców. Nie mamy wyjścia, musimy dać jej to, czego chce. Chce, żebyś
zebrała wszystkich uczniów w Wielkiej Sali.
- Po moim
trupie! – czarownica krzyknęła i dla potwierdzenia swoich słów gwałtownie
wyrwała różdżkę z kieszeni szaty i uniosła ją ku górze. – Hermiono, zbierz
wszystkich Gryfonów w Pokoju Wspólnym. Bądźcie gotowi – powiedziała stanowczo.
Dziewczyna,
nie mając innego wyboru, natychmiast zabrała się do wykonania zadania
dyrektorki.
Kiedy
znalazła się na korytarzu, od razu uderzył ją panujący chaos. Prefekci i
nauczyciele przemierzali korytarze, raz po raz wykrzykując:
- Wszyscy
uczniowie do Pokojów Wspólnych!
- Gryfoni do
wieży!
- Ravenclaw
do domu!
Głosy te
wyróżniały się na tle odgłosów kroków i gorączkowych, podnieconych rozmów.
Sytuacja
została opanowana w stosunkowo krótkim czasie i Hermiona mogła dołączyć do
innych Gryfonów. Kiedy weszła do Pokoju Wspólnego, z zaskoczeniem stwierdziła,
że wszyscy, niezależnie od wieku i roku, powtarzają zaklęcia bojowe, których
nauczyli się w Klubie Pojedynków. Raz po raz ciskali czerwone iskry
oszałamiaczy, które przy odrobinie szczęścia rykoszetem odrzucały czarodziejów
znajdujących się w pobliżu. Postacie z obrazów wiszących na ścianach z
przerażeniem kuliły się w swoich ramach, czasem uciekając do sąsiadów. Hermiona
bezskutecznie próbowała zapanować nad członkami swojego domu. Nie pomagały
prośby ani czary.
Nagle
wszyscy zamilkli, kiedy przez ścianę przeniknął patronus w postaci kota.
Magiczne zwierzę wykonało kilka susów w powietrzu, po czym zgrabnie wylądowało
na stole, przemawiając do zebranych głosem profesor McGonagall:
- Proszę o
jak najszybsze zebranie się w Wielkiej Sali. Ministerstwo Magii pragnie
wygłosić oświadczenie. – Głos brzmiał sucho i rzeczowo. Nie zapowiadał niczego
dobrego.
Po chwili
patronus rozpłynął się w powietrzu.
Gryfoni
momentalnie wrócili do swojej codziennej mentalności, ociężale kierując się w
stronę dziury za portretem Wielkiej Damy. Oczekiwali nudnego przemówienia w
wykonaniu któregoś z przedstawicieli Ministerstwa, którzy co jakiś czas
pojawiali się w zamku, przedstawiając drobne zmiany w ustawach lub gorąco
zapewniając, że prawo było, jest i zawsze będzie po stronie Hogwartu. Tym razem
się mylili, nie zdając sobie sprawy, że całkowicie odmieni się los wielu z
nich.
Harry i Ron
podeszli do Hermiony, kiedy zrobiło się odrobinę luźniej. Najwyraźniej nie
dostrzegli jej wcześniej w tłumie.
- Miazga,
co? A już myślałem, że będzie bitka – powiedział Weasley, wyglądający na
szczerze zawiedzionego.
- Ciekawe,
kto to teraz posprząta … Pewnie jak zwykle biedne skrzaty. – Dziewczyna rzuciła
kilka zaklęć, naprawiając połamane nogi od foteli i prostując poprzekrzywiane
obrazy.
- Nie bądź
już taka wrażliwa, chociaż poczuliśmy przedsmak walki – ekscytował się Ron.
- Nie ma nad
czym się zastanawiać, wysłuchajmy jak najszybciej co mają do powiedzenia i
spadajmy. Bez sensu tracić czas na bzdury. – Harry poprowadził przyjaciół w
stronę wyjścia.
Do Wielkiej
Sali weszli jako jedni z ostatnich i zajęli swoje miejsca przy stole
Gryffindoru. Panowała cisza, wszyscy uczniowie, oprócz Ślizgonów, wpatrywali
się z nienawiścią w postać Dolores Umbridge, zajmującej miejsce za amboną
dyrektora. Wspomnienie tyranii, jakiej ta kobieta dokonała dwa lata wcześniej,
wciąż było bardzo świeże, stanowiła także symbol ingerencji Ministerstwa w
sprawy Hogwartu.
- Czy ona
nie została czasem zawieszona? – zapytał Harry Hermionę.
-
Przywrócili ją – powiedziała dziewczyna, zaciskając dłonie w pięści.
Rada
pedagogiczna także zdawała się nie być zadowolona z wizyty niezapowiedzianego
gościa. Profesor McGonagall siedziała sztywno na miejscu dyrektora, z
zasznurowanymi wargami wpatrując się w przybyłą czarownicę.
Umbridge
omiotła wzrokiem salę, uśmiechając się paskudnie. Splotła ze sobą dłonie, po
czym rozpoczęła przemowę:
- Witam moi
drodzy, młodzi czarodzieje! Niestety tym razem nie zostanę z wami na dłużej,
czego zapewne wszyscy ogromnie żałujemy, ze mną na czele – powiedziała z
przekąsem, kładąc rękę na miejscu, w którym powinno znajdować się serce. –
Jednak powód mojej obecności tutaj jest równie ważny. Pierwszą rzeczą, jaką
chciałabym wam oznajmić, jest to, że nastąpiła zmiana Ministra Magii. Posadę tą
objął … Lucjusz Malfoy! Brawo! – Umbridge zaczęła gorączkowo klaskać, a w raz z
nią większość Ślizgonów, z Draconem na czele. Nie bawiło to jednak nikogo
więcej.
- Dobrze,
wystarczy – powiedziała, uciszając Slytherin skinieniem głowy. – Drugą sprawą
jest natomiast szczególna zmiana w Kodeksie Magii. Z inicjatywy nowego
Ministra, od tej pory zabrania się zawierania małżeństw
czarodziejsko-mugolskich. – Przez salę przetoczyły się nerwowe szepty. - Wszyscy
uczniowie mugolskiego pochodzenia lub półkrwi są zobowiązani, po ukończeniu
szkoły, zgłosić się do Ministerstwa na dokonanie demagizacji. Nie martwcie się
jednak, będziecie równie zaangażowani w świat magiczny, jak wasi koledzy
czystej krwi, posłużycie bowiem do budowania wielkiego, magicznego imperium! –
ostatnie słowa wykrzyczała, podnosząc w górę ręce w geście chwały. W
rzeczywistości wyglądało to jednak dość groteskowo.
Hermionie
odpłynęła krew z twarzy, czuła na sobie wzrok Rona i Harry’ego. Po komnacie
rozległy się szepty, pełne sprzeciwu i zwiastujące bunt.
- Cisza! –
Umbridge krzyknęła szorstko. – Wiedzcie, że Ministerstwo jest łaskawe i pełne
wybaczenia w stosunku do niższych. Każdy czarodziej mugolskiego pochodzenia lub
półkrwi zachowa obecny status, pod warunkiem, że w ciągu sześciu miesięcy od
wyjazdu z Hogwartu dokona zawarcia związku małżeńskiego z czarodziejem czystej
krwi, przez co także przyczyni się do rozwoju naszego magicznego imperium,
wydając na świat potomstwo czystej krwi – powiedziała miękko czarownica,
sprawiając wrażenie, jakby spełniała się jej osobista utopia. – Małżeństwo musi
być sfinalizowane i rzeczywiste. Czarodzieje zawierający fikcyjne związki to
wrogowie Ministerstwa i spiskowcy, co skutkuje natychmiastową eliminacją. –
Zaśmiała się. – Z przykrością informuję, że prawo nie obejmuje osób wcześniej
zamężnych.
Nagle
rozległ się głos z Sali:
- Taka jesteś
teraz mądra?! Już nie pamiętasz, jak świetnie bawiłaś się z centaurami w
Zakazanym Lesie? – Harry wstał i powoli rozpoczął wędrówkę w stronę
przedstawicielki Ministerstwa. – Powinni cię wtedy zabić, nie mam pojęcia,
czemu darowali ci twoje nędzne życie.
- Jak śmiesz
występować przeciwko urzędnikowi publicznemu? – powiedziała, zaciskając palce
na różdżce.
Harry także
sięgnął po swoją, stali więc bez ruchu, celując w siebie nawzajem.
-
Rictusempra! – warknął Gryfon, strzelając czerwonym światłem w Umbridge, która
zablokowała zaklęcie bez trudu.
-
Expelliarmus! – Czarownica rozbroiła zaskoczonego chłopaka, siłą czaru
odrzucając go do tyłu. – Jesteś słaby, Potter, zrozum to w końcu i przestań
bawić się w tą dziecinadę. Wystarczy – powiedziała, po czym ukłoniła się
McGonagall, bladej jak ściana, i wyszła.
______________________
Tyle na dzisiaj, pomysł pochodzi z czasów antycznego Rzymu, kiedy każdy mężczyzna wybierał sobie jedną kobietę, a resztę zabijano ;P Drastyczne, przepraszam ;P
Siła rozumu? Łee, McGonnagal się nie postarała :'c Dumbledore zawsze miał takie fajne hasła, a tu co... ;/
OdpowiedzUsuńHa! Draco jaki papla! Można się było tego po nim spodziewać... no co za idiota, nie mógł wytrzymać już, nie? :// Dobrze, że McGonnagal nie dała jej szlabanu. A to, że Śmierciożercy nie mogą wejść przez tajne przejścia to jest jakieś pocieszenie. Hogwart w tym opowiadaniu jest bardziej magiczny niż w każdym innym :3
Wstydzę się za mój piękny, ślizgoński dom, że tak chętnie oklaskują tą głupią różową ropuchę :'<
Oj... to mnie zszokowałaś. Harry się dobrze zachował! Mógł urwać jej ten przebrzydły idiotyczny ryj, na którym ma kuźwa różowe pryszcze. Tak wiem, trochę za bardzo się ekscytuję, ale zbiłaś mnie z tropu... biedna Hermiona... i co teraz? "demagizacji" że co przepraszam? Chcą Hermionę pozbawić magii? H e r m i o n ę?! Okay, w głowie mi się to nie mieści.
Oryginalność jest na Twoim blogu ogromna. Głównie to mnie pcha do czytania całego opowiadania :')
Świetne!
Pozdrawiam :3
Bardzo mnie cieszy, że podoba Ci się Hogwart w moim opowiadaniu ;) W serii Rowling ma mnóstwo tajemnic, jednak moim zdaniem zostały już miliony razy wykorzystane w większości Fanficków i np. jak czytam po raz 50 o Pokoju Życzeń to mam dosyć xD Staram się o coś nowego ;)
UsuńDziękuję, że poświęciłaś mi czas, jesteś kochana ;)
Rozdział ciekawy, dużo się działo.
OdpowiedzUsuńMcGonagall okazała się łagodna, ale w końcu Hermiona to jej faworytka. Ja tam się cieszę, że jej nie ukarała. ;) No ale hasło to ma kobieta beznadziejne, ja wolałam te Dumbledore'a, jakieś takie mniej drętwe były. ;c
To, jak McGonagall wytłumaczyła Hermionie, w jaki sposób "działa" Hogwart, jest mega logiczne i to mi się spodobało. Zwłaszcza że podałaś przykład, czyli sytuację z zadaniem Malfoya. :D
Że też ta landryna musiała wrócić... Nienawidzę baby. ;c A Lucjusz to mi się od razu z Hitlerem skojarzył... Tamten chciał się pozbyć m. in. Żydów, ten chce się pozbyć mugolaków. Cham i prostak! Ale coś czuję, że Hermiona, aby nie poddać się demagizacji, ożeni się z Krumem. Mam rację, czy już za bardzo chcę wszystko przyspieszyć. Chyba jednak chcę przyspieszyć, bez sensu by było, gdybyś ich tak od razu połączyła. ;c
Co do błędów - były. Ale nie ma takiej osoby, co żadnych nie robi. ;c Poza tym nie mam prawa się czepiać, bo rozdział za bardzo mi się podobał.
To chyba tyle chociaż zapewne o stu rzeczach co najmniej zapomniałam. ;c
Pozdrawiam serdecznie,
Ap :)
Logika jest dla mnie bardzo ważna, jestem w końcu szalonym fizykiem xD I niezmiernie mnie cieszy, że uważasz, że stosuję się do jej zasad ;P
UsuńJeśli jakieś znajdziesz, będę wdzięczna, jeśli podasz, bo prawdopodobnie nawet nie wiem, że to są błędy, a nie ma się co dziwić - amator to amator ;P
Dziękuję i pozdrawiam
Umbridge w szkole, Lucjusz Ministrem Magii, demagizacja mugolaków i czarodziejów półkrwi? Nieźle. Ktoś nade mną napisał, że Hermiona zachowa status, biorąc ślub z Krumem - też tak myślę. Chociaż dla pozoru, ale zrobi to. Nie mogę się doczekać, co tam wymyśliłaś, bo akcja robi się coraz bardziej zaskakująca!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
[konFEDORAcja]
Dzięki, staram się wprowadzić jakiś powiew świeżości ;P Na ile to wychodzi, nie wiem xD
UsuńDzięki za odwiedziny ;)
McGonagall. Haha jak mi się podobał ten moment w gabinecie! W głowie miałam normalnie scenę jak z filmu! Nie mogę uwierzyć, że Umbridge wróciła i Malfoy jako Minister! Koleżanko! Rozbrykałaś się, ale w pozytynym znaczeniu tych słów. Jestem ciekawa co wyniknie z tej całej obserwacji Malfoy'a. Co stary Malfoy wymyśli, teraz kiedy ma władze no i jak się potoczy cała sytuacja z Hogwarcie. Moja ciekawość sięgła zenitu!
OdpowiedzUsuńBuziaki
Jak zwykle mnie nie zawiodłaś, Goldie, dobrze Cię czytać xD Dzięki wielkie za komentarz ;)
UsuńHej, dodaję komentarz, że jestem i przeczytałam, a na coś bardziej konstruktywnego zdam się później. :)
OdpowiedzUsuńNie szkodzi, dzięki ;)
UsuńZapraszam - hermiona-draco-love.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSama postaram sie wpasc w tygodniu. Pozdrawiam!
Wybacz mi, że dopiero teraz ;____;
OdpowiedzUsuńStylistycznie bez zarzutu. Ładna budowa zdań, nie widziałam błędów, super słownictwo. Może nieco za dużo dialogów, ale czasem tak się po prostu rozkłada, więc się nie czepiam. I tak BTW zauważyłam, że w poprzednim komentarzu napisałam, o borze szumiący, cud przez "ó" Nie wiem jakim cudem (xD) to zrobiłam i chciałam Cię przeprosić za to. A teraz już przechodzę do rzeczy (:
Podobał mi się ten rozdział, dużo się działo. Fajnei opisałaś gabinet McGonagall, te książki brak bibelotów, nawet hasło, idealnie pasują do postaci Minerwy. Draco się wygadał! Jak mógł?! Chociaż w sumie, zawsze był niezbyt dyskretny xD Akapit mówiący o tajemnicach Hogwartu megaaaaa. Masz absolutną rację i w ogóle oczarowałaś mnie sposobem, w jaki go opisałaś ^^ Gratuluję!
Uhhh, czy naprawdę musiałaś wprowadzić Umbridge? Jak ja nienawidzę tej kobiety! Strasznie działa mi na nerwy, jest gorsza od samego Voldemorta. Nie bez powodu Stephen King nazwał ją "najgorszym czarnym charakterem od czasów Hannibala". Ughh, obrzydliwa ropucha. Jedyne co ucieszyło mnie w jej wystąpieniu, to ogłoszenie Lucjusza ministrem! Hej, genialny pomysł, pjona!
Jeśli chodzi o proces demagizacji - epicka idea. Naprawdę, wypas. Jestem znowu pod takim wrażeniem, że sensownego zdania sklecić nie mogę. A Harry zachował się wspaniale, gdybym mogła, to bym mu polała xD Na stos z Umbridge! Skoro już uzewnętrzniłam swe pokłady agresji, nie pozostaje mi już nic innego, jak życzyć weny i dodać, iż z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^
Pozdrawiam!
Potrafisz zmotywować i jestem Ci za to mega wdzięczna ;) Dziękuję! ;)
UsuńPo wiosennych porządkach, przyszedł czas na nadrobienie zaległości. Jestem oczarowana opisami. W mojej głowie powstawał piękny obraz. Strasznie podoba mi się Twoja pomysłowość. Lucjusz ministrem! To Ci dopiero! Powrót Umbridge, nie powiem, ta kobieta podnosi mi ciśnienie, jednak na tym blogu uwielbiam wszystko, nawet ją!
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział! :)
Cieszę się, że po zrobieniu dla mnie oceny nadal czytasz mojego bloga, dobrze Cię widzieć! :)
Usuńdzięki ;)
Bardzo fajny rozdział! :) W twoim opowiadaniu dzieje się wiele zaskakujących rzeczy i myślę, że zaskoczysz mnie jeszcze wiele razy. :) Lucjusz ministrem? Na Merlina!
OdpowiedzUsuń-----
clover.
http://hgranger-dmalfoy.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz, cieszę się, że wpadłaś ;)
UsuńBardzo szybko nadrabiało mi się cztery rozdziału + prolog. Nie jestem fanką Harry’ego Potera, rzadko też którekolwiek opowiadanie mi się podoba. Do twej historii przyciągnął mnie Wiktor – to, jak go wykreowałaś jest genialne, dlatego bardzo ubolewam, że już go nie ma, ale liczę, że będzie później – oraz ta cała tajemnica Hogwartu w tajemniczymi przejściami.
OdpowiedzUsuńNie skomentowałam każdego rozdziału po kolei, ponieważ nie chciałam sobie psuć lektury – wybacz mi ten haniebny czyn? Tak podsumowując cztery pierwsze notki: jest genialnie, coraz ciekawiej. W każdym było coś, dzięki czemu chętniej chłonęłam treść. Nie nudzi, a intrygujesz niewiedzą, niepodanymi od razu na tacy faktami. To mi się podoba, i to bardzo.
Co do tego rozdziału: eh, ta babka Dolores Umbridge – już jej nie lubię. Wredna kobita i tyle. Wywarła na mnie bardzo negatywne wrażenie, więc nie wiem, co by się musiało stać, abym ją polubiła. Rozmowa Hermiony z McGonagall jest niezła, ciekawych rzeczy się z niej dowiadujemy.
Hasło jest naprawdę bardzo kreatywne xD
Te całe rozporządzenie od Ministerstwa jest obrzydliwe. Po prostu fee, nie podoba mi się, oby jak najszybciej je cofnęli. No, bo co? Mugole to jakieś istoty z nie z tego świata?
No i na końcu Harry – zachował się zdecydowanie bezmyślnie. Zdziwię się, jak dyrektorka nie wyciągnie z tego jakichś konsekwencji.
Całość jest zachwycają, oby tak dalej. Zostanę na stałe, czekam na nn.
Pozdrawiam,
Czarna
Wiktor jest w końcu jedną z dwóch głównych postaci ;) Ale zanim będzie mógł zagościć w fabule na dobre, chcę jeszcze trochę namieszać ;P
UsuńNie szkodzi, jestem zaszczycona, że poświęciłaś czas na całe opowiadanie ;)
Harry już taki jest, wieczny bohater ;P
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam! ;)
Chyba za dużo historii przed maturą;D
OdpowiedzUsuńAutentycznie wstrzymałam oddech, gdy Harry zaatakował Umbridge...Miałam ochotę go wręcz złapać za ten rozczochrany łeb i posadzić z powrotem na swoim miejscu...;) Ależ emocje! Mieszasz kobieto, mieszasz...I dobrze, mieszaj jak najwięcej;D Dobrze ci to wychodzi;)
Biedna Hermiona- przyszłość pod panowaniem Śmierciożerców nie zapowiada się dla niej kolorowo;( A propos- Wiktor jest czystej krwi?;p
V;*